Atanamir
Mroczny Obserwator
Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mamy ręce?
|
Wysłany: Czw 20:08, 02 Lis 2006 Temat postu: Historia Atanamira |
|
|
Bitwa rozgorzała na nowo. Fale orków i goblinów spływały ze zbocza. Jednak rozbijały się o mur ludzi i elfów. Pośrodku tego stał półelf – Atanamir. Sytuacja była opanowana, zwycięstwo było pewne. Gdy nagle, z lasu, to jest z prawej flanki obrońców, wylęgnęła horda orków dosiadających wilki. Było to tak zaskakujące, że ludzie nie zdążyli uformować szyku obronnego. Jazda wroga szybko uderzyła. Dopiero po paru sekundach rzezi, elfy zasypały jazdę gradem strzał. Atak znowu został odparty. Jednak stało się coś jeszcze okropniejszego: Za hordą jeźdźców wypadła ze setka Lacertów – po tym jak zaatakowały można wywnioskować - bersekerów – i wbiły się w sam środek formacji. Walczyły wielkimi, dwumetrowymi mieczami. Szybko dotarły do Króla Elfów i w szybkim starciu zabiły jego, oraz jego gwardię. I to zakończyło bitwę: jedni rzucili się do samobójczej walki by pomścić władcę, a inni, przede wszystkim ludzie uciekli z pola bitwy. Wspomniany Atanamir był w tej pierwszej grupie. Zabił w furii kilkunastu wrogów, jednak było ich za dużo. Otrzymał cios maczuga w głowę i powoli osunął się na ziemię. Wszystko ucichło. Widział jeszcze przez chwilę zamglony Obraz rzezi, po czym stracił przytomność.
Leżał tak, nie wiadomo jak długo. Wiele obrazów przemknęło mu przez głowę. Niektóre radosne, inne dużo gorsze. Po woli budził się. Obraz był coraz ostrzejszy. Pierwsze co zobaczył to długa, brązowa broda. Odruchowo stanął na nogi i sięgnął w miejsce gdzie zwykł nosić sztylet. Krasnolud który przed nim stał, zaśmiał się.
- Uważaj krasnoludzie! – krzyknął Atanamir – bo pozabijam gołymi rękami!
- Uspokój się – powiedział uśmiechnięty – nic ci nie zrobimy, „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. – półelf przypomniał sobie o bitwie. Wiele pytań zrodziło się w jego głowie. Sformułował je wszystkie w trzech słowach:
- Co się stało?
- No cóż – westchnął krasnolud – postaram się to ubrać w słowa. Wędrowaliśmy przez tą wielką puszczę i w pewnym momencie zobaczyliśmy mały… no jak wolisz dwustuosobowy oddział orków. Niektórzy na wilkach, inni pieszo. No to jak się bawić to bawić! Rzuciliśmy się w pięciuset na tą grupkę. Nie jestem pewien czy zauważyli przed śmiercią, co się stało – oznajmił zadowolony – bo padli nadzwyczaj szybko. Wtedy usłyszeliśmy odgłosy bitwy. Bitwy! Tego nam brakowało, od bardzo wielu, wielu lat. Pobiegliśmy tam szybko. Co zobaczyliśmy? Około 20-osobowy oddział ludzi i elfów. Bronili chorągwi. Nazbierało się tam wszystkiego: Gobliny, orkowie, Lacerty, ktoś uważał że były tam niziołki. Ze dwa tysiące, nie mniej. Tamci padali jak muchy. Nikogo nie zdążyliśmy uratować. Ale wszystkich plugawych zielonoskórych, jaszczurki i liliputy wyrżnęliśmy. Była niezła zabawa z nimi! No, ale wszystko dobre się kończy. Mieliśmy już maszerować dalej, gdy zauważyłem że jeden oddycha. Tak, to byłeś ty. Tylko ty – powiedział ze smutkiem – chciałem ci pomóc. Wszyscy protestowali, mówili: „to elf, trzeba go dobić!” Wytłumaczyłem im że jednak zrobiliście swoje i zasługujecie na szacunek. Rozbiliśmy nieopodal obóz i zaopiekowaliśmy się tobą. No i to właściwie tyle. – Atanamir zebrał do kupy to, co usłyszał. Trwało to chwilę, po czym rzucił kolejne pytanie:
- Kim jesteś?
- Jestem Krathel, wojownik Górskich Klanów, jednej z gildii Rivangoth – gdy zauważył że w głowie półelfa rodzi się kolejne pytanie, zrozumiał że nie powinien tego mówić. Rzekł szybko:
- Ale o tym opowiem później. Kim TY jesteś? Zauważyłem że na polu bitwy były same elfy i ludzie. Ty, jeśli się nie mylę, jesteś pół-elfem. Skąd się tam wziąłeś?
- To będzie historia dłuższa od twojej – odparł Atanamir – ale mogę opowiedzieć. No więc tak: Tą krainę zamieszkiwał od niepamiętnych czasów szlachetny ród elfów. Byli bogaci, piękni, żyło się im dobrze. I około trzystu lat temu, przybyli tu ludzie. Pewni siebie i aroganccy, zaatakowali mieszkające tu elfy. Rozpoczęła się wielka wojna, w której nikt nie wygrywał: po zwycięstwie nadchodziła klęska, potem znowu zwycięstwo i porażka. Jednak był jeden z ludzi, mniej okrutny i bezwzględny – zwał się Atannar. Otrzymał on bardzo ważną misję: trwała wielka bitwa. Wszystkie oddziały elfów ruszyły do walki. Ich leśna stolica została bez obrońców. Zadanie brzmiało: wejść do wioski i zabić wszystkich. Atannar był dowódcą. Wszystko szło zgodnie z planem. Dziesięcioosobowy oddział dotarł do skraju wioski. I wtedy, jak piorun, dowódcę uderzyło nagłe zauroczenie: po raz pierwszy zobczył elficką kobietę, w dodatku tak piękną. Ona także go zauważyła. Nie odrywała od niego wzroku. Inni jednak tego nie zauważyli. Rzucili się z pochodniami i mieczami do ataku. Krzyczał: „Stać! Nie atakujcie! Złóżcie broń!”. Kiedy to usłyszeli, uznali go za zdrajcę i pognali do ataku. Chciał uniknąć przelewu krwi. Nie miał innego pomysłu: rzucił się w pogoń za podwładnymi. Zanim kogokolwiek zabili, dopadł ich i zarżnął na miejscu. Bardzo tego żałował, jednak wiedział, że zrobił słusznie. W mieście panowało powszechne zdziwienie.
Po tych wydarzeniach wiele się zmieniło: wielka bitwa osłabiła siły obydwu nacji. Natomiast, Atannar, posiadając poparcie społeczności efów, dożył do zawarcia pokoju. Był ścigany przez wojsko elficke i część oddziałów ludzi, oskarżony o zdradę i zabójstwo. Jednak nie poddawał się. Po kryjomu zaczął się spotykać z tą elfką. Nazywała się Dalchia. Powoli sprawy Zaczęły się toczyć po myśli Atannara. Zebrał dużo zwolenników, zarówno wśród elfów, jak i ludzi. Pewnego dnia jego związek z Dalchią wyszedł na jaw. Początkowo wywołało to skandal, jednak jeszcze bardziej zbliżyło do siebie dwie rasy. W końcu, w 2520 roku piątej ery, powstał nie rozejm, ale przymierze miedzy elfami i ludźmi. W tym to też roku Atannar ożenił się z Dalchią. W dwa lata później urodził im się syn, Atanamir – półelf popatrzył uśmiechnięty na Krathela. Nie wierzył w to, co zobaczył: w oczach Krasnoluda widac było wzruszenie. Kontynuował – no i niedawno zaczęła się wielka wojna z orkami. Ja tez brałem w niej udział – a po dłuższym zastanowieniu rzucił – no, koniec. To co to jest to rivangoth? – krasnal zaśmiał się głośno.
- Dociekliwy jesteś! To miasto, dość sławne w okolicy. Ale najlepiej zobacz je sam! Zaprowadzę cię tam. Na pewno ci się spodoba! – i powędrowali.
Atanamir powoli odkrywał uroki miasta. Postanowił dołączyć do gildii. Po treningu w bordowej szkole, dołączył do Bractwa Bordowego Płaszcza, a u szczytu jego chwały odszedł, by poprowadzić do boju Gwardię Siedmiu Wichrów. Był to poważny błąd. Teraz tuła się i szuka gildii, w której mógłby służyć.
Totalne amatorstwo i beztalencie, ale liczą się chęci!
Post został pochwalony 0 razy
|
|